AZS UMCS - wyniki ligowe
Maj
7
2018

AZS UMCS - wyniki ligowe

Za nami długi weekend kwietniowo-majowy zmagań ligowych zespołów AZS UMCS Lublin. Sezon zakończyły siatkarki, koszykarze, szczypiornistki oraz piłkarze ręczni. 

 

U siebie grały:

Siatkarki

LUK AZS UMCS Lublin uległ we własnej hali MKS SAN-Pajdzie Jarosław 1-3 i zakończył sezon 2017/2018 na ćwierćfinale rozgrywek 2. Ligi Siatkówki Kobiet. W rywalizacji do trzech zwycięstw jarosławianki zwyciężyły 3-0.

Początek spotkania był dosyć wyrównany. Co prawda na pierwsze prowadzenie wyszły przyjezdne (0-2), ale akademiczki odrobiły straty z nawiązką. Po bloku Pauliny Konop wygrywały 4-2. Z czasem podopieczne trenera Jacka Rutkowskiego zaczęły coraz odważniej sobie poczynać w starciu z faworyzowanym Jarosławiem. Skuteczny atak z prawego skrzydła Zuzanny Urbańskiej sprawił, że prowadziły 7-4. Natomiast chwilę później po skutecznym bloku zrobiło się 11-7. Szkoleniowiec MKS-u, Piotr Pajda poprosił o czas. Wydawało się, że niewiele pomógł, bo początkowo różnica nadal się utrzymywała (13-9, 15-12). Impulsem dla gości okazał się punkt Pauliny Niedźwieckiej na 15-13. Ta sama zawodniczka doprowadziła do remisu (16-16). Wyrównana walka toczyła się do stanu 19-19. Od tego momentu lepiej radziły sobie przyjezdne. Dzięki skutecznemu atakowi Aleksandry Dudek na tablicy wyników było 19-22. Dystans trzech oczek utrzymał się do końca pierwszej partii, która zakończyła się wynikiem 22-25.

Kolejna partia szybko zaczęła lepiej układać się dla jarosławianek. Co prawda, po ataku Sylwii Obszyńskiej LUK prowadził 2-1, ale jak się później okazało, było to jedyne prowadzenie akademiczek w tym secie. Szybko MKS objął przewagę. Punktową zagrywkę na 4-8 wykonała Katarzyna Byrda. Po niej trener Rutkowski poprosił o przerwę. Jednak ta nie zmieniła wiele w poczynaniach lublinianek. Nadal to SAN-Pajda kontrolowała przebieg seta. Było już 6-12. Straty zmniejszyły nieco: Adrianna Nejkauf, Sylwia Obszyńska i Paulina Konop (9-12). Od tego momentu w zasadzie trwała walka punkt za punkt. Trwała do wyniku 17-20. W drużynie lubelskiej coś przestało funkcjonować jak powinno. Wykorzystały to jarosławianki, które wygrały wszystkie piłki do końca partii (17-25). Do awansu brakowała im tylko jedna partia.

Porażki w dwóch pierwszych setach nie zraziły siatkarek LUK-u. Po ataku Natalii Gieroby wygrywały 2-0. W kolejnych fragmentach przewaga zaczęła systematycznie rosnąć. Kiwka Magdaleny Bogusz sprawiła, że zielono-białe prowadziły 7-3. Trener Jarosławia wziął czas. Ten jednak nie pomógł. Przyjezdne popełniały sporo błędów. Po jednym z nich było 11-3 dla Lublina i Piotr Pajda wykorzystał drugą przerwę na żądanie. LUK pewnie kroczył po zwycięstwo. Było już 15-5 i 20-10. Nic nie zapowiadało emocji w końcówce. Tych mimo to nie zabrakło. Drużyna gospodyń stanęła. Punkty zaczęły zdobywać siatkarki MKS-u. Doprowadziły do remisu 22-22. Miały nawet piłkę meczową przy wyniku 23-24. Obronną ręką wyszły jednak miejscowe, które ostatecznie wygrały w tej partii 29-27.

Czwarta odsłona wyglądała już inaczej. Podrażnione rywalki od początku narzuciły swoje warunki (2-5). Z upływem minut różnica rosła (5-10, 6-14). Największa wynosiła jedenaście oczek (8-19). Wiadomym było, że mecz zbliża się do końca. Gospodynie cały czas jednak ambitnie walczyły i ostatecznie przegrały tylko pięcioma punktami (20-25).

Jarosław triumfował 3-1. Natomiast rywalizacją do trzech zwycięstw wygrał 3-0 i to on awansował do następnej rundy.

Dziewczyny grały ambitnie. Rywalki jednak miały więcej atutów. Zostały wzmocnione klasową skrzydłową przed tym meczem. Trochę nas to zaskoczyło. Mimo wszystko myślę, że to było ciekawe widowisko i kibice nie żałują, że tu przybyli. Jestem zadowolony z całego sezonu. Nie tylko w lidze, ale i Akademickich Mistrzostwach Polski - mówi trener LUK AZS UMCS Lublin, Jacek Rutkowski. 

---

Koszykarze

Koszykarze AZS UMCS Lublin ulegli w drugim spotkaniu ćwierćfinałowym zespołowi AZS AGH Kraków. Tym razem przegrali 55-77. To oznacza, że w rywalizacji do dwóch wygranych 2-0 zwyciężyło AGH i to ekipa z Małopolski zagra w Top 4. Awans do 1. Ligi Koszykówki Mężczyzn wywalczą trzy najlepsze zespoły.

Wynik spotkania otworzyli goście, a konkretnie Michał Borówka (0-2). Akademicy na pierwsze trafienie czekali niemal dwie minuty. Niemoc w ataku przełamał dopiero Mateusz Wiśniewski, który wykorzystał jeden z dwóch rzutów osobistych (1-2). Ponownie jednak punktował Borówka (2-4). Po trzech minutach gry mieliśmy remis 6-6. “Trójką” popisał się Michał Marciniak. Szybko tym samym odpowiedział rozgrywający AGH, Miguel Zamora (6-9). Straty zmniejszył nieco Piotr Jagoda (8-9), ale Hiszpan znowu rzucił z dystansu (8-12). Po nim dwa oczka dołożył Bartłomiej Podworski (8-14). Lublinianie przegrywali już 9-16, ale kolejny fragment był lepszy w ich wykonaniu. Do remisu celną próbą “za trzy” doprowadził Jan Sobiech (16-16). Do końca zostało nieco ponad dwie minuty. Od tego momentu w szeregach gospodarzy coś się zacięło. Stracili dziewięć kolejnych punktów z rzędu (16-25). O czas poprosił trener Przemysław Łuszczewski. Po nim efektownym wsadem popisał się Adam Myśliwiec, jak się potem okazało ustalając wynik pierwszej odsłony (18-25).

Druga kwarta zaczęła się od “trójki” zawodnika z Krakowa, Iwana Wasyla (18-28). Ten sam koszykarz doprowadził do stanu 18-32. Akademicy mieli problem ze skutecznością. Prawie trzech minut potrzebowali, aby trafić do kosza. Dokonał tego Bartosz Muda (20-32). Po nim trzy oczka zdobył Patryk Wydra (23-32). Kolejne dwie minuty nie przyniosły punktów dla żadnej z ekip. Po nich trafił Muda (25-32). Następne cztery oczka zdobyli krakowianie i przy wyniku 25-36 na trzy minuty przed końcem trener Łuszczewski wziął czas. Gospodarze walczyli. Udało im się nawet zbliżyć na sześć punktów (31-37). Ostatnie słowo należało jednak do AGH. Przyjezdni wygrywali po dwóch kwartach 31-42. Wynik równo z syreną rzutem “za trzy” ustalił Konrad Mamcarczyk.

Początek trzeciej odsłony należał do gości. Siedem punktów z rzędu sprawiło, że znowu wyraźnie odskoczyli (31-49). Trener Łuszczewski poprosił o przerwę. Ta pomogła, bo już chwilę później trzy punkty zdobył Sobiech (34-49). Krakowianie znowu jednak odpowiedzieli z przytupem (36-54). Gospodarze przegrywali w elemencie zbiórek, których wyraźnie brakowało. Mateusz Prażmo i Mateusz Wiśniewski nieco zmniejszyli dystans, ale nadal był spory (40-54). Zdołał jeszcze wzrosnąć i przed decydującymi dziesięcioma minutami na tablicy wyników widniał rezultat 40-59.

Od trzech niecelnych prób “za trzy” rozpoczęli akademicy ostatnią odsłonę. Wynik zmienił się dopiero po dwóch minutach. Z linii rzutów osobistych trafił Jagoda (42-59). Dwoma trafieniami odpowiedzieli goście. Najpierw piłkę w koszu umieścił Sebastian Dusiło, a po nim Miguel Zamora (42-63). Time-out wziął trener Łuszczewski. Po nim dwie “trójki” zdobyli goście (42-69) i szkoleniowiec akademików wykorzystał kolejną przerwę. Do końca zostało nieco ponad pięć minut. Odrobienie takiej straty wydawało się niemal niemożliwym do wykonania tego wieczoru zadaniem. Miejscowi nie rezygnowali. Z dystansu trafił Wiśniewski (45-69). Zwrotu akcji jednak nie było. AGH nie wypuściło z rąk tak okazałej zaliczki. Podopieczni trenera Wojciecha Bychawskiego wygrali 55-77 i zameldowali się w Top 4.

O porażce zdecydowało wiele aspektów. Między innymi zmęczenie. Dzisiaj zakończył się turniej półfinałowy Akademickich Mistrzostw Polski i jeszcze rano niektórzy tam wystąpili. Kilku chłopaków z drużyny ligowej zagrało na nim od piątku pięć meczów. Niektórzy walczyli jeszcze rano w ciężkim półfinale, a przecież wieczorem czekał ich play–off. Odpuściliśmy dopiero finał, bo już byliśmy pewni prawa gry w turnieju głównym. Koszykarze AGH nie musieli walczyć o awans do finałów, bo są gospodarzem. Na pewno byli bardziej wypoczęci od nas. Poza tym nasi zawodnicy chodzą do pracy i to też wpływa na ich występ. Taka specyfika naszego zespołu. Zabrakło nam też trochę doświadczenia w tym dwumeczu. Nie było chłodnej głowy. To też przesądziło o porażce. Dzisiaj w pewnym momencie zespół troszeczkę się poddał. Bardzo tego nie lubię i staram się to wpajać drużynie, żeby taka sytuacja nie miała nigdy miejsca. Ja się nigdy nie poddawałem zawodnik. Koszykarze przestali już wierzyć w zwycięstwo, a to jest niedopuszczalne dla sportowca - mówi szkoleniowiec AZS UMCS Lublin, Przemysław Łuszczewski. 

---

Piłkarki ręczne

Zwycięstwem zakończyły sezon 2017/2018 szczypiornistki MKS AZS UMCS Lublin. Podopieczne trenera Patryka Maliszewskiego pokonały w hali Globus MTS Żory 29-19. Najwięcej bramek na parkiecie zdobyła Jagoda Lasek (8). Rozgrywki 1. Ligi Piłki Ręcznej Kobiet (Grupa B) 2017/2018 zawodniczki z Lublina zakończyły na czwartym miejscu.

Na gole musieliśmy czekać do 3 minuty spotkania. Jako pierwsza do siatki trafiła zawodniczka przyjezdnych Zuzanna Mikosz (0-1). W szeregach akademiczek bramkę zdobyła Magdalena Markowicz (1-1). Przy wyniku remisowym dobrą interwencją popisała się goalkeeperka miejscowych, Monika Nóżka. Chwilę później jednak znowu prowadziły Żory po trafieniu Nicoli Romanowskiej (1-2). Kolejny raz odpowiedziały zielono-białe. Gola zdobyła Katarzyna Suszek (2-2). Obie drużyny miały wyraźny problem ze skutecznością. Kolejny fragment był lepszy w wykonaniu przyjezdnych, które odskoczyły lubliniankom (2-5). W 13 minucie straty zmniejszyła nieco Markowicz (3-5). MTS utrzymywał minimalną przewagę po swojej stronie. Przy stanie 5-7 w 20 minucie, trener MTS-u Bartłomiej Duda poprosił o czas dla swojej drużyny. Po nim gola kontaktowego rzuciła Markowicz (6-7). Do remisu doprowadziła w 24 minucie Jagoda Lasek (8-8). Na parkiecie widać było jednak dużo niedokładności. Akademiczki dwukrotnie mogły objąć pierwsze tego popołudnia prowadzenie, ale dopiero za trzecim razem im się to udało. Na nieco ponad dwie minuty przed ostatnią syreną trafiła Lasek (9-8). Chwilę później ta sama zawodniczka powiększyła przewagę (10-8). Ostatecznie pierwsza połowa zakończyła się wynikiem 11-9. Rezultat ustaliła Weronika Zarzycka.

Druga odsłona zaczęła się od zwiększenia różnicy przez miejscowe, które wykorzystały grę w podwójnej przewadze. Dzięki golom Suszek i Lasek było 13-9. Na 14-9 trafiła Dorota Pękalska. Akademiczki z czasem konsekwentnie odjeżdżały rywalkom. W 40 minucie po bramce Zarzyckiej wygrywały 17-11. Na kwadrans przed końcem różnica wynosiła już osiem bramek (20-12). Na listę strzelczyń wpisała się Patrycja Szyszkowska. Gdy na 21-12 rzuciła lasek szkoleniowiec przyjezdnych poprosił o przerwę. Po niej jednak obraz gry nie uległ znacznej zmianie. MKS AZS UMCS spokojnie dowiózł wypracowaną zaliczkę i wygrał 29-19. W końcówce swoją szansę dostała młoda bramkarka akademiczek, Paulina Mańko. W tym czasie zdążyła pokazać się z dobrej strony.

Ostatnie dwa czy trzy tygodnie pracowaliśmy nad skutecznością. Ona zawiodła nas tydzień temu. Wtedy pod tym względem to był najgorszy mecz w sezonie. Teraz sytuacja powtórzyła się w pierwszej połowie. Jednak kiedy trochę się uspokoiliśmy, porozmawialiśmy w szatni o rzutach, to się poprawiło. Potrafimy zdobywać gole, tylko czasem głowa nie pracuje tak jak powinna. Mimo że to był ostatni mecz w sezonie, który nie mógł wpłynąć na nasze miejsce, dziewczyny podeszły do niego zmotywowane. W każdym spotkaniu gramy o zwycięstwo i dzisiaj postawiliśmy sobie właśnie taki cel, aby przypieczętować czwarte miejsce. Przed rozgrywkami nie zakładaliśmy, że zakończymy je na tak wysokim miejscu. Dodatkowo w wielu pojedynkach graliśmy osłabieni, a mimo to zawodniczki potrafiły zwyciężać. Dziewczyny podchodziły do każdego starcia z sercem i pełnym zaangażowaniem. Ukłony w ich stronę - komentuje trener AZS UMCS Lublin, Patryk Maliszewski. 

---

Piłkarze ręczni

W ostatnim meczu sezonu AZS UMCS Lublin wygrał przed własną publicznością z ekipą SPR ROKiS Radzymin 30-25. Akademików do zwycięstwa poprowadzili Michał Rogalski (8 goli) i Dmytro Dmytruk (7 goli). Lublinianie zakończyli rozgrywki na czwartym miejscu 2. Ligi Piłki Ręcznej Mężczyzn (Grupa 3). 

Jako pierwszy gola zdobył Bartłomiej Świąder (1-0). Chwilę później wyrównał Robert Piechnik (1-1). Szybko inicjatywę zaczęli przejmować miejscowi. W 6 minucie prowadzili już 5-2. Kontuzji kolana nabawił się jednak zdobywca trzech bramek - Świąder, który był zmuszony opuścić plac gry. Akademicy zaczęli tracić przewagę. W 10 minucie Kamil Kosmala zdobył bramkę kontaktową dla ROKiS-u (5-4). Zielono-biali zareagowali na taki obrót wydarzeń. Ponownie odskoczyli rywalom. Na 8-5 trafił Dmytro Dmytruk. Odpowiedział Kosmala (8-6). Goście znowu mogli zbliżyć się na różnicę jednego trafienia, ale świetną interwencją popisał się Kamil Pawliszyn. Tej sztuki dokonali nieco później. Na 10-9 trafił Karol Motyl. ROKiS mógł dwukrotnie wyrównać, ale ponownie gospodarzy uratował bramkarz, tym razem Karol Kołodziejczyk. Sytuację golem uspokoił Dmytruk (11-9). Bardzo dobrze z dystansu rzucał Michał Rogalski. Po jednym z jego trafień na tablicy wyników było 13-11. Różnicą dwóch goli zakończyła się pierwsza połowa spotkania (14-12). Wynik rzutem równo z syreną ustalił Dmytruk.

Druga część zaczęła się od nieskutecznej akcji gości, co wykorzystali gospodarze. Przewagę powiększył Miłosz Drozd (15-12). Odpowiedział Michał Deptuła (15-13). Inicjatywa leżała po stronie miejscowych. W 35 minucie na 17-13 trafił Drozd. Niedługo po nim technicznym rzutem popisał się Dmytruk i było już 18-13. Za odrabianie strat wzięła się drużyna z Radzymina. Trzy bramki z rzędu (18-16) sprawiły, że AZS zaczął grać nerwowo. W kolejnej akcji podopieczni trenera Patryka Maliszewskiego znowu nie zdobyli gola. Trafił za to Piechnik i przy wyniku 18-17 szkoleniowiec Lublina wziął czas na żądanie. Dobrze między słupkami ROKiS-u spisywał się Tomasz Rybicki. Do remisu doprowadził mocnym rzutem zza pola karnego Deptuła (18-18). Niemoc strzelecką akademików przerwał w 43 minucie Michał Dziemiach (19-18). Goście jednak nie tracili dystansu. Przy wyniku 21-20 szkoleniowiec SPR-u Witold Rzepka poprosił o przerwę dla swojej drużyny. Po niej wyrównał Bartłomiej Andyr (21-21). W zespole gospodarzy z trudnej pozycji gola zdobył Rogalski, który ciągnął grę akademików (22-21). W kolejnej akcji znowu trafił Rogalski (23-21), a po nim Tomasz Kiełczykowski (24-21). AZS zaczął grać w osłabieniu, ale przed utratą gola uratował go Kołodziejczyk. Na listę strzelców wpisał się Dziemiach (25-21). Szczypiornistom z Koziego Grodu przytrafiła się kolejna kara. Radzymin zbliżył się do wyniku 25-23. Jednak dzięki dobremu fragmentowi w wykonaniu Dmytruka i Kołodziejczyka na pięć minut przed ostatnią syreną akademicy wygrywali 27-24. Końcówka nie wpłynęła na wynik i ostatecznie lublinianie zwyciężyli 30-25.

Zagraliśmy w ośmiu, a w dodatku w trakcie wypadł Bartłomiej Świąder. Musieliśmy sobie radzić i chwała chłopakom, że sobie poradzili. Były różne momenty w tym spotkaniu, ale najważniejsze, że zwycięstwo nie wymknęło nam się z rąk. W szatni sobie założyliśmy, że nie odpuszczamy w żadnym meczu, bo sezon trwa do ostatniego spotkania i to dziś było widać na parkiecie. Zespół pokazał dziś serce do grania - powiedział trener AZS UMCS Lublin, Patryk Maliszewski.

 

Źródło: AZS UMCS

Facebook

Youtube

Wspierają nas